piątek, 8 października 2010

Ulubiona kolacja czyli makabreski z talerza Lu.

Wczoraj wieczorem uśmiałam się do łez ,kiedy właścicielka mojego serca, moja 6 letnia Lu, wkroczyła z impetem do salonu i  ze swoją słodką minką tak dla niej charakterystyczną gdy mnie o coś prosi i szczególnie jej na tym zależy, poprosiła mnie o dokładkę sztywnego mięsa na kolację.
 Popatrzyłam na nią z nad kompa, bo jak zwykle pochłaniają mnie sprawy najwyższej wagi w godzinach wieczornych , kiedy to mogę ze spokojem czystego sumienia zadokować moje szczęście przed TV i udać się w krainę wirtualnych wrażeń...
Sztywnego mięsa, zaraz , zaraz, tylko jedno przyszło mi do głowy w tej czarownej chwili kiedy oderwałam swe myśli od klawiatury, sztywnego mięsa...ale tę myśl niewątpliwie interesującą odegnałam czym prędzej i stała się tylko mglistym wspomnieniem i z powagą godną matki , odpowiedziałam- kochanie ależ prosektorium jest o tak późnej porze raczej zamknięte. Na co Ona z niezmąconym spokojem moich genów, słodko odpowiedziała - mamo ludzie umierają też w nocy , prawda, poza tym nie jest jeszcze tak późno bo trwa jeszcze bajka...oj życie to nie bajka raczej, więc radośnie pobiegłam do kuchni i nałożyłam jej kolejną porcję gulaszu bez kawałeczków mięsa zawierających tłuszczyk...i jak tu nie zwariować ;-)

2 komentarze:

  1. dzieci zaskakują swoją pomysłowością :)

    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak wiem Magdaleno, dlatego chcę to opisać. Ale jestem paskudna,że odpowiadam dopiero teraz. Nie gniewaj się, bardzo Cię pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń